W 70 rocz­nicę wybu­chu powsta­nia w war­szaw­skim get­cie, dwa bar­dzo ważne i mądre tek­sty w Gaze­cie Wybor­czej: obszerny wywiad z Wła­dy­sła­wem Bar­to­szew­skim oraz komen­tarz Jar­so­ława Kurskiego.


Dotych­czas, odkąd pamię­tam, w powszech­nym odbio­rze, w potocz­nej opi­nii powsta­nie to zawsze było trak­to­wane, jako coś odręb­nego – żydow­skiego, a nie pol­skiego. „Pol­skie“ było powsta­nie war­szaw­skie, ale już nie to za murami getta.

Wła­dy­sław Bar­to­szew­ski nie ma jed­nak wąt­pli­wo­ści. Na wprost sfor­mu­ło­wane pyta­nie, czy można uznać powsta­nie w get­cie za pierw­sze powsta­nie war­szaw­skie, Bar­to­szew­ski odpowiada:

- Bez wąt­pie­nia. …Stało się tak, bo oni (Żydzi – SP) jako pierwsi zostali pod­dani osta­tecz­nej pró­bie. Mogli pójść na rzeź albo oprzeć się, krzyk­nąć: nie pozwa­lam! Oni krzyk­nęli. Tak jak zapo­wie­dzieli 4 grud­nia 1942 roku w ode­zwie wyda­nej przez Żydow­ską Orga­ni­za­cję Bojową: ”Hitle­ryzm posta­wił sobie za cel wytę­pie­nie wszyst­kich Żydów. Nie chcemy w obli­czu zagłady być kupą gnoju, robac­twem. Poma­gaj­cie sobie nawza­jem. Przy­go­tuj­cie się do obrony wła­snego życia. Pamię­taj­cie, że także my – żydow­ska lud­ność cywilna – znaj­du­jemy się na fron­cie walki o wol­ność i czło­wie­czeń­stwo”.

I dalej:


„Dla mnie wiel­kość tego zrywu polega na tym, że był to bój w kom­plet­nej bez­na­dziej­no­ści. Typowo pol­ska walka o honor… Żydzi wal­czyli w bez­na­dziej­nej sytu­acji tylko w obro­nie war­to­ści. I wal­czyli z pełną tego świa­do­mo­ścią. Bo to byli mądrzy, inte­li­gentni ludzie. Wie­dzieli, co robią.
Przy­kła­dem – Marek Edel­man. Mógł uciec z getta, ale nie zro­bił tego i wziął udział w powsta­niu. Tłu­ma­czył to odpo­wie­dzial­no­ścią. Póź­niej poszedł wal­czyć w powsta­niu war­szaw­skim – jako Polak pocho­dze­nia żydow­skiego. Naj­pierw wal­czył o prawo Żydów do życia, potem o Pol­skę... Był zwo­len­ni­kiem wspól­noty zjed­no­czo­nej nie rasowo, świa­do­mo­ściowo, etnicz­nie czy naro­dowo, ale po pro­stu ludz­kiej wspól­noty wal­czą­cych prze­ciwko złu w obro­nie sła­bych i bied­nych… W 1968, w cza­sach anty­se­mic­kich czy­stek, jego żona z dziećmi wyje­chała do Paryża, on został w Pol­sce, przez co roz­pa­dła mu się rodzina. To była jego świa­doma decy­zja. Czuł się Pola­kiem, uwa­żał, że ma prawo tutaj być jak każdy inny i nikt mu nie będzie mówił, co ma robić.

Prof. Bar­to­szew­ski stwier­dza wprost: powsta­nie w war­szaw­skim get­cie to część pol­skiej histo­rii, to „pol­skie“ powstanie.


„Słynna ode­zwa dato­wana na 23 kwiet­nia 1943 r., która obie­gła świat – mówi Pro­fe­sor – zaczyna się od słów: ”Polacy, oby­wa­tele, żoł­nie­rze wol­no­ści!”. Potem jest opis wyda­rzeń w get­cie, słowa o ”walce o naszą i waszą wol­ność”. Napi­sał ją bun­do­wiec Ignacy Sam­so­no­wicz w lokalu Żegoty przy Żura­wiej, gdzie zna­lazł schronienie.
Do powsta­nia war­szaw­skiego 1944 roku Żydzi też szli pod hasłami pol­skiej wspól­noty. Cukier­man wzy­wał w pra­sie powstań­czej mło­dzież żydow­ską do walki: ”Po upły­wie roku peł­nego chwały oporu w get­tach i obo­zach pracy, od obrony życia i god­no­ści naszej sto­imy dziś wespół z całym naro­dem pol­skim w walce o wol­ność. Nikomu nie wolno stać z dala. Przez bój do zwy­cię­stwa, do Pol­ski wol­nej, nie­pod­le­głej, sil­nej i spra­wie­dli­wej”.

W tym samym duchu pisze o rocz­nicy powsta­nia w get­cie Jaro­sław Kurski:


„W war­szaw­skim get­cie i innych get­tach miesz­kali i wal­czyli „nasi Żydzi“, pol­scy oby­wa­tele. Polacy w sen­sie repu­bli­kań­skim, a ich roz­pacz­liwy akt oporu jest czę­ścią pol­skiej histo­rii. Powsta­nie w get­cie… było tak samo war­szaw­ski powsta­niem, jak powsta­nie war­szaw­skie. I tak samo pol­skim“.

Dobrze, że te słowa po raz pierw­szy tak wyraź­nie i jed­no­znacz­nie zostały sfor­mu­ło­wane. Pod­pi­suję się obiema rękami pod tym, co mówi Wła­dy­sław Bar­to­szew­ski i co pisze Jaro­sław Kur­ski. Jak i pod stwier­dze­niem, że „tra­ge­dia getta, tra­ge­dia Żydów pol­skich nie jest tylko żydow­ską histo­rią, jest naszą histo­rią“ (J.Kurski – SP). I nie tylko dla­tego, że jeden głu­piec z tytu­łem pro­fe­sor­skim miał czel­ność publicz­nie ogło­sić, że „Żydzi sami są sobie winni“ i współ­od­po­wia­dają za holokaust.

W rze­czy­wi­sto­ści to jego anty­se­mic­kie stwier­dze­nie, kwa­li­fi­ku­jące się do oskar­że­nia, jako „kłam­stwo oświę­cim­skie“ – nie odbiega aż tak daleko od tego, co wypi­sują zwią­zane z pra­wicą narodowo-katolicką media publi­cy­stów „nie­po­kor­nych“ – od Rydzyka po „Uwa­żam Rze“. Anty­se­mi­tyzm? – jaki anty­se­mi­tyzm, to – dowo­dzą – jedy­nie reak­cja na „żydo­ko­munę“ i bol­sze­wię. Żoł­nie­rze „wyklęci“, Kuraś mor­du­jący Żydów? – To poje­dyń­cze incy­denty, któ­rym prze­czą „pol­skie“ drzewka w Yad Vashem. Pogrom kie­lecki, Jedwabne? – Jakie Jedwabne, skoro do dziś nie usta­lono dokład­nie, czy zamor­do­wano tam X Żydów, czy X+100 i czy była to ini­cja­tywa pol­skich sąsia­dów, czy też zostali napusz­czeni przez Nie­mi­ców? Za to jed­no­znacz­nie anty­pol­skie jest wszystko to, co – jak twier­dzą – wypi­suje Tomasz Grass i co poka­zują auto­rzy filmu „Pokłosie“.

Oni wszy­scy, ci rze­komo „praw­dziwi Polacy“ i „nie­po­korni“ są nie­wol­ni­kami, zakład­ni­kami jed­nej ende­ko­idal­nej wer­sji histo­rii i „poli­tyki histo­rycz­nej“, spro­wa­dzo­nej – jak przy­stało na „praw­dzi­wych patrio­tów“ – do dzie­jów jed­nej nacji, jed­nego domi­nu­ją­cego etnosu. Żydzi, Niemcy, Ukra­ińcy, czy Bia­ło­ru­sini, któ­rzy w jed­nym pań­stwie byli naszymi naj­bliż­szymi sąsia­dami nie ist­nieją; nie ma ich w naszej histo­rii, a jeśli już, to tylko i wyłącz­nie jako coś obcego i źró­dło kło­po­tów. Nie chcą przy­jąć do wia­do­mo­ści, na co kie­dyś w jed­nym z wywia­dów zwró­cił uwagę Nor­man Davies, że w mię­dzy­wo­jen­nej War­sza­wie kil­ka­dzie­siąt pro­cent jej miesz­kań­ców posłu­gi­wało się na codzień innym języ­kiem, ani­żeli pol­skim… A jed­no­cze­śnie byli naszymi współ­o­by­wa­te­lami. Ok. 100 tys pol­skich oby­wa­teli naro­do­wo­ści żydow­skiej wal­czyło w kam­pa­nii wrze­śnio­wej, ginęło pod Kut­nem, w obro­nie War­szawy i są też wśród roz­strze­la­nych POLSKICH ofi­ce­rów w Katy­niu. Dla­tego nie może być „ich“ histo­rii i „naszej“, „ich“ powsta­nia i „naszego“, i to „ich“ powsta­nie w get­cie rów­nież zasłu­guje na to, aby na jedną minutę, dla uczcze­nia pamięci pole­głych, (tak jak to czy­nimy każ­dego 1 sierp­nia) – zamarł ruch w mieście…

Jeste­śmy, byli­śmy oby­wa­te­lami jed­nego pań­stwa i dla mnie ta repu­bli­kań­ska kate­go­ria „oby­wa­tel­stwa“ jest tysiąc razy waż­niej­sza od jakich­kol­wiek wyznacz­ni­ków etnicz­nych, czy raso­wych. Bo stąd już tylko krok do oży­wie­nia upio­rów prze­szło­ści. Przy­kład? – Pro­szę bar­dzo: Nie­dawno, po nie­dziel­nej sumie, byłem mimo­wol­nym świad­kiem, jak pewien Pan – sądząc z wyglądu: na pewno nie kwa­li­fi­ku­jący się do grupy wyklu­czo­nych – krótko po prze­ka­za­niu sobie chrze­ści­jań­skiego znaku pokoju, krzy­czał do tele­fonu komór­ko­wego: „ja bym ich wszyst­kich z Mich­ni­kiem na czele do Tre­blinki i tego je…nego Tuska też“. Pomy­śla­łem sobie: oto natu­ralny elek­to­rat narodowo-katolickiej pra­wicy. Anty­se­mi­tyzm? – Jaki antysemityzm?

Sławomir Popowski/Studio Opinii



 
Top